Strona:Klemens Junosza - Trzy psy.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.
Epilog.

Państwo Kichalscy osiedli w Lisiej­‑Jamce i kochają się jak dwa gołąbki... Pan Pinkwas doczekał się odebrania swych należności, a Azorek pochowany w ogrodzie pod krzakiem róży spoczywa już w ziemi od kilku miesięcy.
Nieraz w wieczornej godzinie pod szarawą osłoną zapadającego zmroku, przez ogród przesuwa się jakiś cień niewieści, zbliża się do krzaku róży, siada na stojącej opodal ławeczce i wsparłszy głowę na dłoniach duma długo... długo...
To pani Kichalska nad grobem Azorka.
A Krzykalski?
Biedaczysko nie mógł, przenieść spokojnie strasznego ciosu, który zranił mu serce, w sam dzień wesela panny Zofji zamknął się w swoim pokoju... najprzód coś pisał... potem wzdychał i jęczał... później otworzył szafkę, wyjął z niej pistolet, nabił go... potem wypił jeden kieliszek... drugi... trzeci... czwarty... i jeszcze jeden... nareszcie westchnął, chwycił się oburącz za głowę i powiedział „bądź zdrowa!!“
Potem rzucił dokoła parę razy błędnym i obłąkanym wzrokiem... przyłożył pistolet do poduszki... i... usnął...
Widziano go w tydzień później na jarmarku w Łęczycy...
Taka jest historja trzech psów, która się na tem na pociechę ludzką zakończyła...