Dziewicy tej los przeznaczył od urodzenia wielką dozę szczęścia zarówno moralnego jak i materjalnego. Dał jej Lisiejamki, nie dał męża, (co także jest szczęściem, bo mogła trafić na jakiego ladaco) i oprócz tego, kazał jej być bohaterką niniejszej opowieści, co jakkolwiek nie stanowi szczęścia, jednak musi być rzeczą przyjemną skoro pewien rzeźnik prosił mnie żebym napisał „książkę“ o jego romansie z dozgonną towarzyszką życia...
W moich oczach tęsknych wiecznie
Często gości łezka,
Nikt nie kochał mnie serdecznie,
Ukochałam pieska.
W tej zwrotce, którą panna Zofja bardzo często śpiewała przy fortepjanie, malował się cały stan moralny tej dziewicy.
Niejednokrotnie puszczała wyschłe palce po pożółkłych klawiszach i drżącym głosem nuciła tę piosenkę, jakby chciała w niej wypowiedzieć wszystko... całą swoją boleść, cały smutek, nienawiść do mężczyzn i wszystkie zasady filozofji na swój sposób pojętej...
Gdyby kiedy gniew mój stały
Jął się nieco kruszyć,
Pilnuj że mnie piesku mały,
Nie daj serca ruszyć...!
Owóż takie było, zadanie kudłatego pinczera, który pojmował prawdopodobnie słowa pieśni, gdyż po każdej zwrotce odzywał się takiem smutnem, takiem żałobliwem wyciem i skomleniem, że aż milkły wróble na dachu, a myszy w norach swoich zamyślały się głęboko nad psychologicznem znaczeniem tęsknoty, oraz nad zawikłaną teorją westchnień długich i urywanych. Powiadają że mysz nie myśli... — myśli, bo od czegóż ma maleńką główkę i bystre przenikliwe oczki, myśli może nawet rozsądniej od niejednego literata, bo przynajmniej myśli swych nie przelewa na papier.
Zresztą, jeżeli nie wierzycie, zapytajcie Krasickiego co mysią epopeję napisał, Lafontain’a, który stare myszy maluje zwykle jako wzór matek i ideał poświęceń oraz cnót rodzicielskich.
Pewien stary artylerzysta powiedział że serce kobiety jest jak bomba, musi ono w swoim czasie wybuchnąć ogniem i iskrami uczucia, oraz musi trafić w jaką ofiarę. Jeśli trafi w młodzieńca, to tem lepiej, jeśli trafi w starca to okropnie, a jeśli w psa... to tem gorzej dla psa i dla bomby...
Dlaczego panna Zofja za mąż nie poszła, o tem nie wie nawet pani burmistrzowa z Łysobyk, kobieta, która wie wszystko,.. jednak musiała mieć kiedyś jakiegoś wybranka, bo w najgłębszej skrytce jej toalety znajduje się zwitek listów związanych niebieską wstążeczką, jakaś minjatura z wąsami, i pęczek włosów czarnych jak smoła.
Pamiątki te pochodziły z epoki, w której dawano pannom na pamiątkę włosy i kiedy kobieta nie śniła o posiadaniu więcej realnych wartościowych wspomnień. Pomiędzy pamiątkami panny Zofji był nawet sonecik napisany czerwonym atramentem, na najpiękniejszej bibule jaka istniała w ówczesnym papierowym świecie!...
Sonet ten zaczynał się w ten sposób:
Przysięgnąć chciej boska Zofijo,
Że kochasz mnie miłością wieszczy
Bo serce me z obawy trzeszczy,
Żebyś nie była żoną czyją?