ono z ludzi żonatych, z wyjątkiem jedynie, protegowanego przez panią Kowalską, pana Franciszka. Ten atoli, aczkolwiek wdowiec i jeszcze niezbyt stary, nie był widocznie przez gospodynię domu uważany za niebezpiecznego, skoro go zaprosiła. Mógł więc syn pana Antoniego, dla którego uprzejma kuzynka zorganizowała to przyjęcie, mieć swobodne pole działania i starać się o względy pięknej wdowy i o tyle dla wszystkich ponętny plac.
Sprawiedliwość każe przyznać, że ten drugi wzgląd niewiele go zajmował, przynajmniej w danej chwili; głównym jego celem i dążeniem było zjednać sobie życzliwość urodziwej kobiety.
Wdowę przyjmowano z wielkiemi honorami, a gospodyni domu musiała tak manewrować, żeby i pan Antoni i jego syn znajdowali się blizko niej.
Młody człowiek był dość nieśmiały i nie wiedział, co ma mówić; ojciec rozwijał plany swe z ostrożnością i dyplomatycznie, miał się bowiem za zręcznego polityka, a w gronie znajomych pysznił się z tego, że przewiduje wszystkie fakta z polityki zagranicznej na dwa dni wprzód, nim «Kuryer» światu o nich obwieści.
Na owem zebraniu chciał przedewszystkiem wpoić w młodą wdowę przekonanie,
Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.
— 101 —