Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.
— 108 —

czają się niekiedy złośliwością, co przecież nie da się zaliczyć do kategoryi cnót i zalet...
— Cnoty, zalety! Jak gdyby panowie byli aniołami... Każdy ma swoje wady...
— Co tam — rzekła gospodyni domu — o co państwu idzie? wszystko jest w porządku. Wszyscy możemy się cieszyć z miłej wiadomości, że droga nasza pani Kowalska, taka przyjaciółka serdeczna, wychodzi za mąż... A za kogo też, jeżeli zapytać wolno?
— To moja tajemnica, narzeczony prosił mnie o sekret do czasu; może nawet niepotrzebnie wydałam się z mojemi zamiarami, ale pokusa była zbyt wielka: usłyszeć piękną mowę na swojem weselu.
Wezwanie do kolacyi przerwało tę rozmowę; goście ugrupowali się inaczej, w ten sposób, że syn pana Antoniego znalazł się przy młodej wdowie, pani Kowalska między starszemi paniami, zaś pan Antoni na drugim końcu stołu. Stało się tak, dzięki zręcznym manewrom gospodyni, która usiłowała koniecznie zbliżyć do celu protegowanego kandydata.
Młody człowiek ośmielił się i udało mu się zająć sąsiadkę rozmową, kilkakrotnie uśmiechnęła się nawet i zdawało mu się, że spogląda na niego dość przychylnie. Rozmawiali o teatrze i najświeższych nowinkach