Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
— 13 —

harmonii poszukał sobie żony w balecie. Obraził się śmiertelnie, odszedł i nie pokazał się już więcej.
Nadspodziewanie, ku wielkiemu zdumieniu konkurentów, przyjaciół i rodziny, panna Barbara oddała rękę Skrzypicielskiemu, który był nieśmiały, cichy, małomówiący i nawet zamiarów swoich jawnie nie manifestował. Szepnął tylko pannie Barbarze parę słów do uszka i dokazał więcej, aniżeli inni drogą zdeklarowanych konkurów, czułych rozmów i tańca.
I dziś ten cichy człowieczek, ten wybrany, leży w trumnie i oczekuje pogrzebu.
I w taki dzień szkaradny, wilgotny, posępny!
Komu się zechce narażać na katar, niszczyć ubranie i brnąć po błocie aż na Powązki, odprowadzać nieboszczyka do grobu, tem więcej, że nie w katakumbach, ani przy kaplicy ów grób się znajdował, ale na samym końcu cmentarza, za piątą bramą, daleko, pod wiatrakami, przy samym prawie parkanie.
Młoda wdowa była prawie pewna, że sama jedna tylko pójdzie za trumną, ale gdy wyraziła to przekonanie, przyjaciółka zawołała z oburzeniem:
— A co też pani kochana mówi?! Czy tu w Warszawie nie ludzie mieszkają? Czy pa-