Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —

ni jest bez znajomych, czy nieboszczyk nie miał przyjaciół i krewnych, czy was nie kochali?
— Nie wymawiając, wtrąciła druga, żeby jeszcze większa niepogoda była, poszłabym z panią na cmentarz. Chrześcijański uczynek jest umarłych grzebać, tem bardziej, że kareta pewnie będzie?
— Będzie, rzekła wdowa z westchnieniem.
— Będą dwie, dorzuciła pierwsza przyjaciółka, sama zamówiłam i zapłaciłam z góry: Cóżby to za pogrzeb był bez karety? Dorożek będzie z dziesięć. — Nieboszczyk zasłużył na to, żeby go uroczyście pochować, a my od tego jesteśmy pani przyjaciółki, ażeby porządku dopilnować. Nie odstąpimy pani do ostatniej chwili, a później odprowadzimy do domu i starać się będziemy rozweselić i pocieszyć.
— Czy można pocieszyć w takiem zmartwieniu, rzekła pani Janowa w westchnieniem.
— Ma się rozumieć, że można. Tysiące jest wdów w Warszawie, a przecież żadna nie płacze. Chyba czasem i to, jeżeli ma jakąś przyczynę. Owszem, ubierają się elegancko, ładniej niż młode mężatki, chodzą na spacery, do teatru, bawią się — dla czego pani jedna miałabyś być wyjątkiem?!
— Pani... jeszczem go nie pochowała!