— Mówi się dla przykładu, droga, kochana pani. Dziś pani płacze, no, i naturalnie: ja sama po stracie pierwszego męża, nie tylko przed pogrzebem, ale i ze trzy dni po pogrzebie płakałam bezustanku, zdawało mi się, że oczy wypłaczę... a później uspokoiłam się.. a nie minęło półtora roku, znowuż wyszłam zamąż i tańczyłam na swojem weselu...
— Mogłaś pani?!
— A jakże, każdemu trzeba oddać co należy: pierwszemu, ponieważ już nie żyje, więc «odpoczynek wieczny» co dzień, nabożeństwo w rocznicę śmierci — a drugiemu, ponieważ żyje i potrzebuje wygody, więc kawę co rano, więc obiad co południe, więc kolacyę co wieczór, a przy zatrudnieniach domowych, przy dzieciach, przy sługach piekielnicach, które najcierpliwszej kobiecie życie mogą zatruć, to, pani kochana, nie ma czasu na płacz i na rozmyślanie...
— Mój mąż był taki dobry!
— Prawda: nie zaprzeczam, wszyscy o tem wiemy, że dobry, ale cóż z tego, kiedy go już nie ma! Z jego dobroci, choćby był nie wiem ile razy lepszy, nie przyjdzie nic. Już on należy do innego świata, a na ten nie powróci, choćby pani oczy wypłakała całkiem, choćby pani żałoby nie zdjęła do samej śmierci. To, kochana pani,
Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —