Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —

począć — to odpocząć. Nigdy «nie,» nigdy sprzeczki, nigdy innego zdania, zawsze i stale jedno i to samo: jak chcesz, moja duszko, jak uważasz, jak ci się zdaje. Sukni ci trzeba — spraw suknię; kapelusz — kapelusz; okrycie, to okrycie; futro — futro.
W dzień powszedni w domu go przez cały dzień nie bywało, gdyż pracą zajęty, tylko na obiad, na krótką chwile przychodził; ale w święto przez cały dzień żony nie opuszczał; robił, co mu kazała, stosował się we wszystkiem do jej woli i wymagań.
Jakże takiego cichego, spokojnego i łagodnego męża nie żałować, jak po nim nie płakać?!
Stosownie do ogłoszeń, dwudziestego dziewiątego października, o godzinie drugiej po południu, na ulicę Świętojańską, przed kościół św. Jana zajechał parokonny karawan. Duże, kare konie, przykryte żałobnemi kapami, kuliły się od zimna, karawaniarz schował ręce w rękawy, nasunął napoleoński kapelusz na czoło, oparł brodę na piersiach i drzemał.
Przed kościołem zaczęła się zbierać gromadka ludzi z parasolami w rękach, nadjechały dwie karety i sześć czy ośm dorożek Pewna część uczestników żałobnego orszaku weszła do kaplicy, reszta pozostała przed kościołem, a deszcz mżył ciągle, bez miło-