nia nie miał, woli nie miał, a pan chciałeś, żeby miał swój własny plac?!
— Wiem, że kupił go za swoje pieniądze, z własnego dorobku, a nie za posagowe, boć tych, jak wiadomo, wiele nie było. Sam mówił do mnie, będzie temu dwa lata. Powtarzam jego własne słowa: «kłopot mam, kochany panie Franciszku, gdyż zebrało się trochę grosza i nie wiem, co mam z tem robić? W kasie oszczędności procent mały, listów kupowaćbym nie chciał, bo można stracić na kursie, z domem ambaras, reperacye, podatki, meldunki — i za to co się uzbierało, nie kupiłby dużego domu... więc w głowę zachodzę.» Nie wiedziałem, co mu radzić, ale on sam stuknął się palcem w czoło i powiada: głupstwo! od czegóż żona? Ma dobrą głowę, ma edukacyę, nawet trochę na fortepianie potrafi — niechże tedy myśli i radzi. W tydzień później dowiaduję się, że kupił plac...
— A ja napewno wiem, że kupił go dla żony. Do regenta oboje chodzili, ale ona, jako nabywczyni, a on niby jako mąż, dla ważności aktu.
— Rzeczywiście tak jest?
— Słowo uczciwe...
— W takim razie, wdowa nie będzie bez pociechy. Plac łakoma rzecz, miasto się podnosi, do budowania amatorów moc. Ce-
Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 19 —