Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.
— 24 —

tak trzeba.. I czego ona fochy stroi, skorom ja sobie rozmyślił, że się z nią ożenię.
— Z nią?
— Ma się rozumieć, alboż mi nie wolno?
— Zapewne, tylko pytanie, czy ona cię zechce?
— Mnie nie zechce?! Zabawny jesteś! A gdzież ona lepszego znajdzie niż ja? Na stanowisko, na lata, na urodę, na majątek. Z której chcesz strony, pierwszy kandydat być mogę. To też chciałem jej to zaraz dać do zrozumienia, żeby sobie kim innym głowy próżno nie zawracała.
— Z pewnością ona dziś wcale o tem nie myśli.
— No, to nie znacie kobiet. Gotów jestem założyć się, o co kto chce, że myśli.
— Założyć się bardzo łatwo... i gotów bym zakład trzymać, ale właściwie, cóż mi do tego?... Przyjaciel jestem to prawda, życzę jej dobrze — to druga prawda; nieboszczyka jej męża szanowałem i kochałem, prawie jak brata — to trzecia prawda ale myśli jej panem nie jestem i doradzać jej nie będę, jeżeli mnie sama o to nie poprosi. Zrobi jak zechce.
— Zrobi tak, jak mówiłem, wyjdzie za mnie.
— Za kogo będzie jej się podobało, może za ciebie, może za innego — może za mnie.