Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.
— 25 —

— Oho!
— Dla czegóżby nie? Ty możesz być dobry, ja mogę być dobry i trzeci też — i dziesiąty także — który zaś będzie najlepszy, to osądzi i zadecyduje ona sama.
— Proszę, nie wiedziałam, że już jest tylu kandydatów!
— Wolna konkurencya, mój panie, starać się może każdy, ma się rozumieć, oprócz żonatych, bo ci już się postarali i muszą się cieszyć tem, co mają.
— Widzę z tego, co mówisz, kochany panie, że chcesz mi w drogę wchodzić, ale uprzedzam, że ze mną nie łatwa rzecz. Ja taki mam zwyczaj, że lubię na swojem postawić i im większa przeszkoda, tem bardziej jestem zawzięty, a w sposobach nie przebieram. Skoro wojna, to wojna.
— Ja znów inaczej; spokojny człowiek jestem, wojny nie lubię. Robię swoje — uda mi się, to dobrze, a nie, to drugie dobrze. Nie zastrzelę się, ani nie powieszę się z tego powodu...
— Zimna ryba — mruknął niechętnie pewny siebie jegomość.
— Słuchaj, przyjacielu, ja ci coś powiem...
Nie powiedział, gdyż karawan zatrzymał się przed bramą cmentarną; żałobnicy wzięli trumnę na ramiona i powoli, ostrożnie, po oślizgłych, błotnistych dróżkach cmentarza,