Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
— 36 —

jak wyrwie się z głupstwem, to odrazu, z miejsca strzeli takiego bąka, że go później przez pięć lat nie naprawi.
— Czy to ma być do mnie przymówka?!
— Bynajmniej. Ogólnie mówię, a jeżeli kto bierze do siebie, to mogę mu powiedzieć o nożycach.
— Za pozwoleniem! Jak mnie kto o nożycach, to ja komu mogę rzec też słowo o skrajaniu kurty. U mnie tego nie kupić.
— Dajcie panowie pokój, — odezwał się ktoś trzeci; nie miejsce, nie czas i nie okoliczności po temu. Dajcie pokój!
— Racya! Jak z książki mówi... Nie potrzeba... Ma być zwada, niech będzie gdzie chcecie, byle nie tu...
— To niech mnie nie zaczepiają!
— Później, później. Wypijmy oto za zdrowie naszej pani wdówki. Oby znalazła pocieszenie w smutku, życzliwych ludzi w potrzebie i pomyślność we wszystkiem, co sobie zamierzy...
— Ma się rozumieć. Owszem, wszyscy chętnie spełnimy.
— Bardzo serdecznie panom dziękuje, — rzekła wdowa... Rzeczywiście jest to wielka pociecha w smutku, widzieć koło siebie ludzi życzliwych i przychylnych. Dziękuję...
— Zawsze pani na nas liczyć może, — rzekł pan Franciszek, nawet, gdyby było