— Czekaj — mówił, zadyszałem się... odpocznę... Lecisz-bo jak waryat.
— Sam ojciec naglił o pośpiech.
— Pośpiech pośpiechowi nie równy. Co innego iść prędko, a co innego gonić się... Zkąd tobie u dyabła przyszedł do głowy ten projekt?
— Jaki projekt, ojcze.
— A no, ta wdowa... Gdzie ją znalazłeś? Co ci się w niej tak podobało?...
— Przyzna ojciec, że ładna i bardzo miła osoba...
— Ładna, ładna... Tylko ta ładność wam w głowie, ale świat się na tem nie kończy... Gdzież ty ją spotkałeś pierwszy raz, pytam...
— U ciotki Romanowej... przecież mówiłem ojcu...
— Kiedy ta kobieta wyleczy się z manii swatania?! Zamiast sklepu pilnować, igły i nici sprzedawać, ona o tem tylko myśli, żeby kogo z kim ożenić! Także zatrudnienie! I zdaje się jej, że to wielka sztuka. Ma się rozumieć, jak młodemu chłopcu pokazać ładną kobietę, a ładnej kobiecie młodego chłopca — to zapowiedzi mogą być z tego powodu... ale czy sens będzie, to inna historya — czy pożytek będzie, czy szczęście będzie — to wielkie pytanie!...
Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.
— 43 —