— Dla czego ojciec dziś tak strasznie marudzi? — zapytał młody człowiek.
— Ja nie marudzę bynajmniej, tylko mówię i ostrzegam, że w takim razie ostrożności nigdy za wiele nie jest... Naprzykład, powiadają: wdowa, bogata i posiada plac. Co do wdowieństwa nie kwestyonuję i nie zaprzeczam — jest wdowa; co do bogactwa — nie liczyłem jej pieniędzy, a co do placu, nie widziałem placu.
— To ojciec zobaczy.
— Właśnie po to idę. Męczę się, wyłamuję nogi po fatalnym bruku, aby sprawdzić...
— Ojciec się zmęczył... to prawda. Wstąpmy gdzie, odpocząć. Ja proszę.
— To mnie nie znasz, kochany synku... Pierwej trzeba zamiar spełnić — a później odpoczywać. Wracając, chętnie z zaproszenia skorzystam...
— Jak ojciec uważa, żeby tylko zmęczenie nie zaszkodziło, o to się obawiam.
— Nie takie ja kursa odbywam! Cóż ci się zdaje, żem już taki stary i niedołężny. Siedmdziesiąt lat skończę dopiero za trzy kwartały, a przecież żyją ludzie do stu i cieszą się przytomnością umysłu i zdrowiem...
— Daj Boże ojcu jak najdłużej... Z całego serca życzę.
— Dziękuję ci mój synu; wiem, że je-
Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.
— 44 —