Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.
— 45 —

steś niezgorszy chłopak, tylko masz jeszcze pstro w głowie i z tem żenieniem się tak ci pilno...
— Mam dwadzieścia ośm lat... to już i czas.
— Zgoda, byleby nie po waryacku... przypomnij-no sobie, jak to było dwa lata temu z ową Emilką... Tak samo jak teraz; ładna, bogata, dom na Przyrynku... Wszystko ślicznie — dopóki ojciec się w to nie wdał i bogactwa nie sprawdził... Dom obdłużony nad wartość, a na wyprawę chcieli od żyda pożyczać...
— Jednak, ja jej żałuję; dobra była dziewczyna.
Stary niechętnie machnął ręką...
— Masz też czego! Takich ładnych, dobrych, a nic nie mających dziewczyn, znajdziesz w każdym domu tuzin... I cóż z tego?
Szli to prędzej, to wolniej, chwilowo przystawali dla odpoczynku, aż wreszcie znaleźli się u celu, na Nowej Pradze. Stary rozpytywał szczegółowo stróża domu przylegającego do placu; kiedy ten plac został nabyty, od kogo, ile za niego zapłacono?
Stróż trochę cięty, i snać gadatliwy z natury, zwłaszcza, gdy usłyszał, że za informacye dostanie na piwo, mówił:
— Wielmożny panie... Ten plac to jest pierwszy numer... precz przychodzą go oglą-