Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.
— 47 —

więcej, jak gdyby z pod ziemi wyrastali... — i choć domy nowe ciągle przybywają, o pomieszkanie trudno. Ja nawet nie rozumiem, jakim sposobem to jest...
Młody człowiek słuchał tej relacyi dość obojętnie i rozglądał się dokoła, ojciec jego zaś zmierzył plac krokami wzdłuż i wszerz i zanotował wymiary... w książeczce kieszonkowej, ołówkiem.
— Wielmożny pan ma chęć kupić? — pytał stróż.
— Tak, jeżeli nie bardzo drogo.
— Drożą się panie... o drożą! Żeby nie to, mój gospodarz byłby już dawno kupił; jemu po sąsiedzku dobrze wypada, zarazby się do budowania wziął, ale ogromnie drogo żądają.
— Zobaczymy...
— Życzę wielmożnemu panu kupić... a gdyby tak się stało, to niech wielmożny pan pamięta, że ja się nazywam Mateusz Robak i że lepszego, wierniejszego i trzeźwiejszego stróża, na całej Pradze, Nowej Pradze, Szmulowiźnie i Pelcowiźnie nie znajdzie...
— Cóż ojcze, — zapytał młody człowiek, gdy wracali, jakże ojciec uważa?...
— A no, rzeczywiście, ta twoja wdowa, może być wcale niczego... Nie spodziewałem się po Romanowej, żeby tak, niby roz-