— Na butelki?
— Albo na butelki, albo na antałki — stosownie do rodzaju choroby — i zdaje się, że główną częścią składową tych lekarstw jest piwo, ma się rozumieć, oprócz różnych ziół, soli i czegoś tam jeszcze.
— A wiecie co, — zawołał pan Józef, że ta żydówica dobrze trafiła, skoro na żółtaczkę piwo daje.
— Dla czego?
— W żółtaczce człowiek ma twarz żółtą, od piwa zaś nos czerwienieje, więc, czerwoność spędzi żółtość — i już.
— Bardzo być może. Wiadomo, panie, doktorzy niby to mądrzy, uczą się, nieboszczyków krają; aptekarze znów szkaradzieństwa smażą i gotują — a to najczęściej psu na budę się nie zda Tymczasem człowiekowi prostemu coś w głowie zaświta i odraził trafi! Ja znałem na wsi owczarza, to karetami do niego się zjeżdżali, taki majster był! Raz go doktorzy wsadzili do kozy; trzy kwartały siedział, ale gdy wyszedł ztamtąd, to jeszcze lepszą praktykę miał niż przedtem.
— Bywają tacy. Ja też słyszałem o jednej babie. Prosta baba wiejska, ani czytać nie umiała, ani pisać, a do leczenia taka, że... no... cuda robiła. Opowiem wam pano-
Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.
— 54 —