Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.
— 61 —

przy kufelku. Zkąd przypuszczenie, że umyślnie? Przecież ten plac mój nie jest; ani mnie ta rzecz grzeje ani ziębi Przy rozmowie o tem, o owem, zeszło i na to — i tym sposobem dowiedziałem się, że nasza wdówka nie ma nic...
— Proszę.
— Naturalnie że nic, bo oprócz tego placu nic nie zostało, a skoro plac nie ma wartości.
— Przepraszam — odezwał się pan Feliks, ja słyszałem o kapitale i to dość poważnym.
— Nieprawda — zawołał pan Leon. Kapitałów żadnych nie ma; co było, poszło na kupno placu. Ja tę rzecz spenetrowałem dobrze.
— Także przypadkowo zapewne — wtrącił ze złośliwym uśmiechem pan Antoni.
— Ma się rozumieć, że nie umyślnie, — odrzekł pan Leon.
— Szczególniejsze szczęście do przypadków.
— Może sobie każdy tłómaczyć jak mu się podoba; dość, że ja takie przypadki miałem — i co wiem, to wiem na pewno. Dzielę się z wami tem jak z przyjaciołmi, bo ostatecznie, osobiście, cóż mi tam! Wszystko jedno...
— Przyznaj jednak, że miałeś zamiary.
— Ja?