Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
— 62 —

— A tak.
— Jakie? na tę wdowę?
— To było wyraźne.
— Jest też za czem kark kręcić?
— To rzecz gustu, moi panowie. Przedewszystkiem wdowa.
— No to co?
— Kłaniam uniżenie! Wolę pannę, choćby była brzydsza, i biedniejsza Wdowa wspominać będzie nieboszczyka przy śniadaniu, obiedzie i kolacyi. Porównywać, i, naturalnie, zawsze nieboszczyk będzie lepszy niż żyjący, choćby dla tego, że go już nie ma...
— E, gadanie, panie Leonie, kobieta ładna, co się zowie.
— Nie tak bardzo.
— Młoda.
— Ma lat... no, nic chcę rachować. Wszystko jedno...
— Dobra.
— Phi, żeby nieboszczyk wstał z grobu, mógłby coś o tej dobroci powiedzieć. Wszystkie one dobre zdaleka...
— Nie biedna...
— Aha! przy tym placu, który dziś nie wart nic, będzie mogła wzbogacać się szydełkiem, albo włóczkową robotą. Ale co mnie do tego: Kto chce szczęścia szukać, niech szuka, ja nie przeszkadzam... ja nie szukam, lepiej pomówmy oto o czem innem.