abyśmy już więcej o tym przedmiocie nie mówiły.
Była to osoba nie znosząca opozycyi, nie słuchając więc argumentów młodej wdowy, mających dowieść, że bądź co bądź służąca w domu koniecznie jest potrzebna, wzięła okrycie i kapelusz i z koszykiem w ręku wybiegła po sprawunki. W godzinę później obiad był już na stole.
— I na cóż sługa?! Chyba, żeby płacić, jeść dawać i grymasy znosić.
Życie tych dwóch kobiet ułożyło się doskonale, stara ciotka pełniła swe obowiązki gorliwie i z wielką sumiennością. Ruchliwa, nieustannie czynna, nie dawała sobie ani chwili wypoczynku, a mając pomimo pewnej szorstkości w obejściu, bardzo dobre serce, pragnęła jak najprędzej los siostrzenicy ustalić.
— Nie masz gorszego położenia na świecie — mówiła, — jak być wdową młodą, bo starej to jeszcze pół biedy. Ty, kochanie, jako właśnie młoda, musisz powziąć jakieś postanowienie.
— Ciociu, przecież jestem w żałobie.
— Wiem, ale żałoba się skończy...
— Nie mam chęci, ani zamiaru powtórnie za mąż wychodzić.
— Po co to mówisz? Powinnaś być szczera; chęci masz, zamiar masz i za mąż wyj-
Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.
— 69 —