Niech sobie idzie, sama, czy z kim... To jej rzecz.
— Jakto z kim? Sądzę, że najczęściej z panią.
— Nie zawsze, dziś naprzykład...
— Towarzyszył jej kto?
— Tak, poszedł z nią Filtuś
— Cóż to za figura?
— Piesek pokojowy. Bardzo ładny, biały pinczer.
Pan Leon poruszył się niecierpliwie.
— Nie przypuszcza pani chyba — rzekł — żeby mógł mnie obchodzić jakiś tam biały pinczer
— Zkąd ja mogę wiedzieć, co łaskawego pana obchodzi, a co nie?
— Pytałem o pani siostrzenicę, a pani opowiada mi o psie...
— O siostrzenicę! Prawda. Nie skąpiłam przecież informacyi. Ma się dobrze, jest zdrowa, wyszła nie wiem dokąd, wróci niewiadomo kiedy. — Czegóż jeszcze więcej panu potrzeba?
— Niech no pani nie żartuje. Wiadomo pani kto jestem, jakie moje stanowisko, jakie uczciwe i poważne zamiary.
— Zamiary! no, proszę, zamiary... Zkądżeż ja, biedna kobiecina, mogę przeniknąć myśli pańskie?! Wolno panu mieć zamiar kupić dom, postawić fabrykę, browar, co
Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.
— 79 —