Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.
— 92 —

to wypatrzył, wyszukał, pilnuje, trzyma... tymczasem inni zaraz się zwiedzieli i nazbiegało się faktorów z całego miasta, co ja mówię, z całego miasta! Z innych miast też przylecieli, bo kolej wszędzie jest, a bilety wcale nie drogie... Widzi pan, to właśnie feler jest, to niedobra rzecz. Do Warszawy pcha się mnóstwo ludzi; kto ma trochę pieniędzy, przyjeżdża, bo myśli, że tu zrobi majątek; kto nie ma zatrudnienia przyjeżdża, bo myśli, że tu znajdzie wielki zarobek. Źle jest...
Pan Grinszpan westchnął ciężko, poczem zaczął się uskarżać na zły stan swego zdrowia, na brzydki los, paskudny czas, wreszcie podniósł się z krzesła i rzekł:
— Więc psuć?
— Wszelkimi sposobami, koniecznie... Pamiętaj pan...
— No, no... Będę się starał. Pan wie i ci wszyscy panowie, którzy mają do czynienia ze mną też wiedzą, że ja jestem honorowy człowiek i że u mnie słowo jest święte... Psuć, to psuć.
— Pamiętajże pan...
— Żebym miał przytem własne zdrowie, broń Boże, zepsuć — będę psuł; niech pan tylko nie zapomina o warunkach.
— Bądź pan spokojny i nie zaśpij sprawy...
Pan Grinszpan przyrzekał, licząc jedynie