obowiązek. Ciekawam jednak, zkąd się to zaproszenie wzięło?
— Podobno imieniny
— Na których oczywiście będzie ten stary żminda, ze swoim laleczkowatym synalkiem.
— Nie wiem, ciociu, nie wspominano o tem.
— Może chcesz się założyć?
— Na cóż? Zresztą, wszystko mi jedno kto będzie.
— Ale, à propos gości; zapomniałam ci powiedzieć, że podczas twej nieobecności złożył nam wizytę szanowny pan Leon.
— I może ciocia postąpiła z nim tak samo, jak z owymi kupcami?
— Żałuję niezmiernie, żem tego nie zrobiła, ale nie wypadało. Przyjęłam go, prosiłam siedzieć i bawiliśmy się oboje nader interesującą rozmową, ma się rozumieć o tobie...
— Tak?
— Dowiedziałam się ciekawych rzeczy. Naprzód, że cię szalenie kocha, powtóre, że bez ciebie żyć nie może, potrzecie, że jest już pewny najzupełniejszej wzajemności z twojej strony.
— Proszę! co znowuż!! Zkąd-że ta pewność?!
— Nie wiem; może mu to powiedziałaś.
Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.
— 95 —