Strona:Klemens Junosza - Wieszczka z Ypsylonu.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

Poczem był na herbacie, bawił się wesoło i odjechał na drugi dzień szczęśliwy, marzący i rozmarzony.
Złośliwi wskazywali mu zdaleka, czerwone dachy św. Jana Bożego w Lambda, a bryftregier po niedługim czasie przyniósł mu list od Józi.
Niestety! losy chciały, żeby to był ostatni.
Fanszoni zaś przepadł jak kamień w wodę.
Po kilku tygodniach, poczta pantoflowa z Ypsylonu przyniosła wiadomość, jakoby urodzony N. N. z urodzoną Józefą *** miał stanowczo i nieodwołalnie utworzyć harmonijne, zgodne i arcynabożne stadło.
Była to jedna z omyłek poczty pantoflowéj, utrzymywanej kosztem znanej w Europie i Stanach Zjednoczonych Ameryki, kongregacji dewotek w Lambda.
W pewném zaś kółku, studjowano starannie artykuł prawa cywilnego i ustawy kanonicznej o „aresztowaniu ślubów.”
A to po co? zapytacie.
Darujcie, że wam nie odpowiem wprost na to pytanie, ludzie zawsze starają się „brać na sposoby” by w téj nieustannéj walce życia, rujnować szczęście drugich istot.
Ale czego złość ludzka nie wymyśli!?!


X.
Turysta i prysznic.

Czytelniku szanowny, jeżeliś jeszcze nie zasnął snem sprawiedliwego, to zażyj tabaki i broń się wszelkiemi sposobami od serdecznych Morfeusza uścisków, a autor zapewnia cię solennie, iż wkrótce dojdzie do końca.
Trzeba wam wiedziéć; iż bohater naszego opowiadania, wstawał co rano i kładł się co wieczór w tém błogiem przekonaniu, iż piękna wieszczka odda mu w niedalekiéj przyszłości swoję rączkę i serduszko. Innemi słowy, wierzył mocno w prawdopodobieństwo owego właśnie ożenku, i pieścił się tą myślą iż kawalerskie jego utrapienia znajdą koniec, a on sam jako porządny paterfamilias, osiędzie w rodzinnem gniaździe i użyje nareszcie upragnionego spokoju i wytchnienia.
Z równych obszarów okolic Lambdy wypadło mu jechać daléj, jużto wędrując po krzemienistych ścieżkach Chęcińskich wzgórzy, już to wreszcie włokąc się po smętnych żółtych, piasczystych stepach Podlasia.
Ta droga była dla niego obfitą w wypadki.
W jedném z drobnych miasteczek, kiedy południowa spieka lipcowego upału paliła ogniem głowy człowiecze, zatrzymał się chwilowo dla wzmocnienia sił, skromnym kufelkiem Żareckiego piwa.