korespondencji, gdyż nie ma bynajmniej zamiaru zbierać kollekcji fałszowanych biletów. Przyjmij szanowna Pani, przy tej sposobności nauczkę, że jeżeli podobnie naiwne indywiduum, stanie na dróżce Twego żywota, trzymajże je mocno, i załatwiaj prędko, gdyż po niejakim czasie mógłby się poznać na Tobie.“
Ten list zaniósł pod wskazanym adresem posłaniec № 283. A nasz bohater ulżywszy sobie na sercu, poszedł na pocztę, aby zakupić miejsce w omnibusie pocztowym do Lambda.
Zapłaciwszy co się należało, i oddawszy przyzwoity ukłon urzędnikowi, zapytał, kto jedzie jutrzejszym omnibusem o 8-ej. Urzędnik pocztowy z właściwą tym ludziom grzecznością odpowiedział, iż przed chwilą zajęto trzy miejsca dla państwa ***.
— Co za dziwne podobieństwo nazwiska, pomyślał sobie nasz bohater, i zniknął w tłumie przechodzącym przez dziedziniec poczty.
Podobieństwo nazwiska nie było podobieństwem, ale tożsamością.
Kiedy nasz bohater przybył na pocztę, zastał tam Józieczkę, układającą starannie rozmaite walizki, walizeczki, i wszelki bagaż od niewieściego rodu nieodłączny.
Obok uwijała się wujenka i drobniutka Niunia, pomagali zaś trzej wysmukli braciszkowie.
Jakież było niewyraźne położenie zarówno bohatera jak i bohaterki, gdy po owym przyjemnym liście stanęli przed sobą, i spojrzeli sobie oko w oko.
Ona spuściła oczki ku ziemi. On był zaczerwieniony jak burak, fizjognomia zaś wujenki była, neutralna, jak Anglja podczas wojny prusko-francuzkiej.
Wreszcie, chrapliwy dźwięk trąby oznajmił godzinę odjazdu.
Usiedli w milczeniu, i omnibus odjechał w kierunku Lambda.
Wujenka od czasu do czasu robiła spostrzeżenia metereologiczne, wieszczka z uwagą oglądała swoje pierścionki, a maleńka Niunia szczebiotała jak ptaszek. W takiem mniej więcej będąc usposobieniu, ujrzeli przed sobą znaki stacji pocztowéj Z.
I tutaj nasz bohater po raz ostatni oglądał swoją zachwycającą piękność, i już jej więcej nie widział.
A humorystyczny turysta przejeżdżając przez Lambdę, powiedział mu, że Józia zawsze ładna, zawsze świeża, i że dotychczas łapie półgłówków ale tylko na prozę, gdyż poezję znienawidziła stanowczo.
Nasz bohater po dziś dzień cieszy się kawalerskim wiankiem, w domku na ustroniu zabrakło Brylusia, a z wieży kollegjaty w Ypsylonie, regularnie trzy razy dziennie dzwonią na Anioł Pański.
Zresztą wszystko po dawnemu, z tą tylko różnicą, że szanowny senjor z Ypsylonu, przeniósł swoją rezydencję do Omegi, gdzie dotąd zamieszkuje.