Strona:Klemens Junosza - Wieszczka z Ypsylonu.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

ganckie pokoiki zajmuje senjor Ypsyloński. Tutaj strapione wdowy przychodzą po radę, młode mężatki po pomoc, tutaj zabłądzi niekiedy spłoniona dziewica szukając pociechy, i znajdzie ją z pewnością.
Dnia 24 Lutego 1873 roku, o godzinie 3-ciej z południa Senjor Ypsylonu siedział samotny nad wielką księgą i pogrążony w głębokich medytacjach rozwiązywał filozoficzne zagadnienia, a dziwiąc się wielkości przyrody skwapliwie jakieś zapisywał uwagi.
W tem zlekka zapukano do drzwi, otworzyły się, i stanęła przed nim młoda, ładna blondynka, smukła, wiotka, przezrocza i złożyła pocałunek gorący na jego błogosławionem ramieniu.
— Ojcze, rzekła, przychodzę do ciebie po radę i pomoc. — W téj chwili wsunęła rączkę za stanik i wyjęła z za gorsu list, noszący znaki stacji pocztowej w Lambda.
— Przed tobą ojcze nie mam sekretów, w téj chwili otrzymałam to pismo, przejrzyj je, i powiedz jak mam na nie odpisać. To rzekłszy usiadła na kanapie, i czarującą główkę oparła poufale na ramieniu szanownego senjora.
Ojciec czytał w milczeniu, rzucając od czasu do czasu spojrzenia ukośne, z pod spuszczonych powiek. Takich wejrzeń może tylko szkoła Lojoli nauczyć.
— Córko moja, rzekł przeczytawszy pismo, żal by mi było serdecznie, gdybyś wyszła za mąż, i czystą twoją duszę zmazała stosunkiem ze światowym człowiekiem. Ale jako rybie i rakowi woda, tako mąż niewieście potrzebien jest. Nie będziesz tedy przebierać długo, ale weźmiesz co jest, nie patrzając jako jest, boć cię moja opieka nie opuści.
— Ojcze ukochany, ja zrobię jak każesz, bo tyś mi wszystkiem i będziesz mi wszystkiem.
— Dusza twoja rzekł Senjor nigdy opuszczoną nie będzie; wejdę pod dach wasz i zamieszkam w nim duchem, wypowiesz mi wszystkie troski twoje, a dolegliwość wszelaką, i stanie ci się lekko i błogo na sercu, a w piersiach twych zamieszka radość.
— Cóż mu odpiszemy?
— Odpiszemy mu wierszem.
— Ależ mój ojcze, ja nie umiem.
— Uczyłem ja się skandówki i jambicznych metrów, napiszę tedy respons, a ty własną rączką przepisz, i poślij mu.
Dalszej rozmowy nie słyszałem, po chwili jednak list z pieczątką stacji pocztowej w Lambda, utonął w obszernej kieszeni długiéj szaty szanownego dygnitarza. Blondyneczka zarumieniona jak wiśnia, ucałowała powtórnie zatabaczony rękaw, a senjor złożył ojcowski pocałunek na jéj gładkiem czole. I pozostał samotny.
O dziwna fatalności! piękna blondyneczka miała te same oczy, które czarowały naszego bohatera.
Pozwolę sobie powiedziéć słów parę do kandydatów na mężów. Niechaj to będzie w tonie uroczystym. Kawalerowie i wdowcy! pilnujcie a baczcie, aby wasze ideały nie były zbytecznie nabożnie, strzeżcie narzeczone wasze od potężnych wpływów bractw wszelkich, a jeśli wejdziecie w świętą konjunkturę małżeństwa, na własnych