Strona:Klemens Junosza - Wilki Wesołego!.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co pan chcesz? — spytałem niechętnie.
— Panie kimorniku, powiedz pan, czy od wielgie chodzenie może sze zrobić feler na wątrobe?
— Nie chcę pana straszyć...
— Jakto nastraszyć? czem pan mnie może straszyć?
— Tak, ale widzi pan, znałem jedną kupcową bardzo wspaniałą damę, dobrej tuszy i... z felerem: Otóż poszła ona raz za miasto, na spacer, dość nawet daleko; zaskoczyła ją burza, więc biegła prędko do domu, zadyszała się... zmęczyła.
— Nu, i co z tego buło?
— I nieszczęście stało się... umarła.
Fajn usiadł.
— Panie kimorniku — rzekł prawie z płaczem — panie kimorniku, pan potrzebujesz trochę sobie odpocząć.
— Ja nie — owszem, ja nawet lubię ruch?
— Daj pan spokój — na co taki ruch? Tamta kupcowa...
— Eh! głupstwo... panie Fajn, prędzej czy później to mała różnica, przecież każdy musi umierać...
— Nie powiedz pan to! panie kimorniku, ja pana proszę, siądź pan sobie. Bogu dzięki, ziemia duża, nie potrzebujesz pan kimorne płacić.
— Nie zdążymy, — szepnąłem.
— Nie bój się pan, może jaka fura nadjedzie, zabierze nas.
Usiadłem.
Przez chwilę milczeliśmy. Fajn położył się