. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Przyjaciel mój jednak nie miał mieć téj pociechy, aby jego poczciwi sąsiedzi dowiedzieli się kiedy o prawdziwem jego zatrudnieniu.
Był on już dla nich starszym poganinem „od luterskiéj wiary“ z okazyi palenia światła w nocy, był czarownikiem potrosze — był mniemanym kapitalistą, pisarzem jakiegoś niewidzialnego urzędu, miał robić książki, jak szewc buty na warsztacie i wstydził się tego, jak mniemano, więc nocami robotę wykonywał i na jarmarki wysyłał, — nareszcie zrobiono go introligatorem.
Na ten ostatni urząd nominowała go szlachcianka...
A nie myśl sobie szanowny czytelniku, że z podobną szlachcianką żartować można.
To osoba, względem któréj należy zachowywać wszelkie rewerencye.
Miałby się z pyszna taki, ktoby się ośmielił nazwać ją „kobietą.“ Rozumie ona to dobrze, że co innego kobieta, a co innego szlachcianka!...
Ona wie, że u niéj w chałupie wisi, obok świętych obrazów, „Ostoja“ lub „Rogala“ namalowany na chropowatym papierze, opisany wierszem, którego już dziś z przyczyny zupełnego zblednięcia atramentu nikt nie zdoła przeczytać, że ten „Ostoja“ lub „Prawdzic“ oprawny w skromne ramki drewniane, droższym jest nad złoto.
Ona wie jeszcze więcéj.
Wie naprzykład, że w suchym dołku, pod podwaliną izby, jest garnek w siedm szmat owinięty, a w tym garnku znajdują się takie papiery, co od szwedów są starsze.
Tradycya rodzinna z pokolenia w pokolenie, nie bez pewnych waryantów przechodząca, nauczyła ją, że zacny jéj prapradziad kobyłę bardzo piękną ochwacił, jadąc na elekcyę pod Wolę. — Ba! a co procesów było