. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
w téj rodzinie! Jest w kufrze zielonym dobrze okutym porządna porcya papierów, opiewających spory graniczne takich posiadłości, które już dziś może w dwudzieste ręce przeszły. Są pozwy, manifesta, wyroki zbutwiałe, przechowuje się to jako pamiątka — a do téj pamiątki coraz to nowe papiery przybywają, bo szlachcic bez procesu, jak ryba bez wody, żyćby nie mógł.
Nie myśl więc szanowny czytelniku, że z podlaską szlachcianką żartować można... O nie! osoba to, która czuje swą godność, która wie, że szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie — i wierzy w to, że Pan Bóg wszystkich ludzi ulepił z gliny, tylko, ma się rozumieć szlachcica... z najlepszéj.
Rewerencyi wszelkiéj i poszanowania wymaga, bo jak sama twierdzi, sroce z pod skrzydła nie wypadła, a przytém ta, o któréj mowa, miała jeszcze wiele osobistych przyczyn, które kazały jéj być dumną i wysoko cenić swą osobistą godność.
Nie mówiąc już o wysokiéj paranteli i o pochodzeniu ze wspaniałego rodu, wniosła ona mężowi w posagu sześćset rubli... ale jakich rubli! czystém srebrem, sztuka w sztukę okrągłe, białe! brzęczące!
Powtóre była panią fortuny w trzech działkach, nie nadto szerokich co prawda, ale strasznie za to długich — potrzecie miała w izbie kanapę, na któréj niegdyś siedziała jakaś bardzo wysoko położona osoba.
Nie koniec wszakże na tém. Pani Maciejowa była nabożną i uczoną niewiastą.
Co niedziela i święto silny jéj dyszkant, niby ostry świder, wiercił sklepienie kościelne i uszy wiernych parafian, i to nie wiercił zwyczajnie, po polsku — lecz po łacinie, wtórując basowi organisty.
Nie powiem, żeby pani Maciejowa rozumiała własną swoję łacinę — ale za to mogę z czystém sumieniem zaręczyć, że nie zrozumiałby jéj również najuczeń-