Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.
114
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

łam ją w gębę może cztery, może pięć razy i to panie, jak rany boskie kocham, lekko, nawet jéj nie zakrwawiłam, i co pan powie? ta szelma z przeproszeniem osoby pańskiéj, zara mnie do sądu... A sędzia powiada: Pani Maciejowo zagodź, bo to paskudny interes... Tak panie kochany, takie tera czasy, takie sądy — wyprać takiego wałkonia, to paskudny interes! Pięć rubli dałam i musiałam gębę zatkać, panie, musiałam! I to taki sąd! o! przy takim sądzie, od tych sług, gałganów, człowiek dzisiejszego dnia życia niepewny...
Odsapnęła trochę.
— Więc uważa pan dobrodziéj, do czego to ja mówię?! Aha, juścić trudno mi rozedrzéć się i dla tego oto tak schodziło — a już chciałam nawet zanieść do żyda... ale myślę sobie tak: ma ten z przeproszeniem niedowiarek zarobić, to lepiéj niech zarobi katolik, a po drugie, że takie znów świętości nie godzi się jakoś dawać żydowi... ot widzi pan, mówiła, „Złoty Ołtarz” oblazł całkiem, tu się kartki pozawijały, tu skórka wyrwana — na szczęt zniszczony; — albo o! „żywoty świętych” tak samo — ze „świętéj Genowefy” skóra het się starła, bo już to ją dzieci najwięcéj mordują. Takie panie do książki ciekawe, że czasem to i kijem nie odpędzi. O, tu, w „kantyczkach” dziura, tu znów w „pieśniach” to samo. To „Pielgrzymka na Jasną Górę” na nic... A widzi pan, choć to powiadają tak: „jak zwał tak zwał, aby co dał,” a znowuż proboszcz gada, że „miła Bogu modlitwa aby szczera, choćby i całkiem przez książki,” ale ja powiadam, że z takim obdrapańcem to i wstyd nawet chodzić do kościoła. Pan Jezus miłosierny na serce patrzy, ale zawszeć to chyba i Jemu ukrzyżowanemu miléj, jak się człowiek do Niego na porządnym statku pomodli.
Kolega mój wysłuchał téj tyrady, spojrzał na podarte książki, potém na panią Maciejową i zapytał sucho: