Dziwném się to komu wydać może, żeby komornik, zwyczajny komornik sądowy, spisywał swoje pamiętniki! Co ciekawego w nich być może? Same tylko nakazy, zajęcia, licytacye, intromisye, a czasem, jakby dla rozmaitości, zabawka w „kota i myszkę” z nieszczęśliwym dłużnikiem, ofiarą prawa o przymusie osobistym.
Tak; na pozór to prawda, ale w istocie, nikt chyba nie napatrzy się na tyle dramatów, komedyj i fars życia — ile komornik. Przesunęło się téż przed mojemi oczami wiele obrazów strasznych, obrazów żywéj nędzy i nieszczęścia, rozpaczy, żalu, cichéj rezygnacyi, albo téż przewrotności i szalbierstwa.
Czynność nasza, to rodzaj polowania bezkrwawego — na potulne sarenki lub zające, albo téż na chytrego lisa, pełnego wyrafinowanych przebiegów, podejść i wykrętów. Zdarzało mi się téż trafiać na grubą i niebezpieczną zwierzynę. Pomnę dotychczas jednego „pacyenta” o herkulesowych kształtach i karku bawolim. Postać jego do dziś dnia tkwi w mojej pamięci. Sapał groźnie, jak dzik w legowisku i kto wie czy by nie rzucił się na mnie, jak raniony odyniec, ale, na moje, a naturalnie i na jego szczęście, obecność licznéj służby powstrzymała go od tego kroku.