Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.
122
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

rozrzuconych po łąkach i pod lasem, fosforyczne błyski robaczków świętojańskich.
I na wodach blaski — od gwiazd i od ognisk — a już z młyńskich kół całe kaskady pereł i brylantów spadają!... Jakiż bogacz ma skarby takie... jaki nabab może tyle klejnotów rozsypać, ile jedna rzeczułka polska podczas świętojańskiéj nocy?...
Ale bo téż to i noc wyjątkowa!
Dziś dziewczęta wianki puszczały na wodę, wróżby przyszłego szczęścia ztąd biorąc; dziś ognie palą i przez płomienie skaczą; dziś, zanim północ uderzy, niejeden człowiek, z włosem od strachu zjeżonym i źrenicami rozwartemi szeroko, wstrząsany dreszczem febrycznym, skradać się będzie w gęstwinie leśnéj, po kwiat paproci — po szczęście...
I przerażać go będzie każde chrupnięcie zeschłego badyla pod stopą, każdy głośniejszy szmer gałązek przejmować go strachem nieopisanym będzie; — ale on nie cofnie się, nie wróci, nie obejrzy się nawet; lecz zatrzymując oddech w piersi, z rękami wyciągniętemi naprzód, oczami w słup jak u szaleńca postawionemi, przezwycięży trwogę wrodzoną i pójdzie, aby rzekome szczęście pochwycić.
Pieśni brzmią w powietrzu, rozlegając się głośno — niesie je daleko woda rzeki i rosa drgająca na trawach; echo w lasach podchwytuje je skwapliwie i powtarza.
Pieśniom wtóruje monotonny, a jednak dziwnie melodyjny chór żab w bagnisku, co tak się smutnie zaczyna, a potém niespodzianie przechodzi w żywe, skoczne prawie allegro.
Na tle tych głosów pomięszanych w chór jeden, ozwie się czasem głos przebudzonéj ptaszyny, lub przykry okrzyk puhacza... a wszędzie światła, wszędzie pieśni... bo to najpiękniejsze święto wiosny — to noc świętojańska.