. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
— Żyd, jako żyd, myślał sobie Berek, to bardzo dobry jest, niech go Pan Bóg błogosławi i rozmnoży w potomstwie, jak piasek morski, ale żyd jako dziedzic, to gorzéj — i co prawda, co jemu po tém dziedzictwie? Na co? po co? Nie lepiéj w sklepie siedziéć — geszefciki obrabiać?... lub jeżeli już Pan Bóg takie szczęście daje i bogactwo, akcyj dużo trzymać, karetą jeździć, dyrektorem jakiego geszeftu zostać. Ale majątek kupować to głupstwo jest, to wcale nie żydowski interes! — Jak żydzi kupią wszystkie majątki, to z czego będziemy żyli, my, ci żydzi, którzy nie mają za co majątków kupić.
To delikatna kwestya — nawet okpić go, to już trochę nieporządnie, to nawet grzech poniekąd żeby swego brata okpiwać — a jak znów nie okpić, to z czego żyć?
— No — ale Berek wie także z boku, że ten nowy dziedzic, chociaż żyd, ale przecież nie taki jak wszyscy żydzi. Berek nawet słyszał, że to jest całkiem paskudny żyd! — po żydowsku nie lubi mówić, w chałacie długim nie chodzi, a podobno nawet w sobotę jeździ i cygaro pali! Żeby to była prawda, to Berek bardzoby się zmartwił i bardzo ucieszył zarazem. Zmartwiłby się, jako syn Abrahama, jako nieodrodny prawnuk jednego z dwunastu synów Jakóba — ale natomiast ucieszyłby się jako pachciarz, bo naturalnie z takim dziedzicem nie miałby już żadnego skrupułu, mógłby go na każdym kroku z czystém sumieniem wyzyskiwać i okpiwać, bo przecież nie godzi się nawet postępować inaczéj z człowiekiem, który się takich brzydkich uczynków dopuszcza...
Berek zbierze najdoskonalsze informacye o samym dziedzicu, wprzód nim się z nim zapozna, bo Berek jest człowiek bardzo rozumny i nie lubi kota w worku targować.
Od wszelkiego wypadku, jadąc do Warszawy, wstąpi jeszcze do kilku folwarków i traktować będzie