Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.
WILKI.
5
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Aczkolwiek naturalném wydaje się mniemanie, że komornik nie posiada serca — ja jednak ośmielam się temu zaprzeczyć. A mam do tego zasadę, gdyż swego czasu byłem szalenie zakochany... Ideał, do którego wyrywała się moja dusza, posiadał prześliczne oczy barwy habru, buzię jak świéże jabłuszko i figurkę zgrabną, wiotką, niby trzcina... Słowem, było to dziewczę fenomenalnie urocze, w mojém przekonaniu przynajmniéj...
Daremnie siliłbym się na opisanie jéj wdzięków; czuję, że pióro komornika jest na to za sztywne, za urzędowe. Powiem więc krótko, że panna Aniela była oślepiająco piękna!
Starałem się o jéj rękę, jak wielu z młodzieży; tańczyłem z nią przy każdéj sposobności, znosiłem jéj kwiaty, książki do czytania — ot, zwyczajnie jak zakochany...
Niestety, moja miłość była jak kwiat bez woni, jak wyrok bez tymczasowéj egzekucyi... Nie zdołałem pozyskać wzajemności...
Ojciec był za mną, matka za mną, ale sama panna nie chciała mi sprzyjać. Odmowę jéj przyjąłem z rezygnacyą... Cóż robić?.. serce nie sługa, rozkazów nie słucha, a powtóre nie mogłem się mierzyć nawet z moim szczęśliwym rywalem. Ja, blade dziecię miasta, o pospolitych rysach twarzy — on, kwitnący zdrowiem wieśniak, przystojny, w całém znaczeniu tego wyrazu; ja, zwyczajny komornik, mól, meblojad, on dzierżawca folwarku, mający wolancik i parę spasłych, okazałych dereszów...
Anielcia poszła za niego... Nie dziwię się temu, ja sam byłbym za niego poszedł, naturalnie gdybym był panną.
Byłem na ślubie i ukryty za filarem, w najciemniejszym kąciku kościoła, wypłakałem się serdecznie. Nie śmiejcie się — komornicy także płaczą niekiedy...