. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
te kilka ulic wyłącznie prawie przez jego współbraci zamieszkałych... Marzył, że kiedyś, kiedyś synowie jego, lub wnuki, znajdą tu miejsca dla siebie, że może który z tych sklepów będzie ich sklepem, a takie piękne panie jak te co na wody spieszą, ich żonami; a takie delikatne, wystrojone w aksamit dzieci, ich dziećmi.
Ale co prawda, wiele czasu na marzenia nie było, więc wnet Berek przywołał swe myśli do porządku, i wszedł do izby zakopconéj, brudnéj, na któréj szybkach wymalowany był żółty samowar, pąsowe kufelki i cynamonowa gęś, otoczona wieńcem liter hebrajskich. Dziś tego wieńca już niema, ale téż i dzieje powieści naszéj nie dzisiejsze, sięgają one czasów minionych niezbyt wprawdzie dawno, ale minionych...
Nie potrzebuję dodawać, że ów przybytek był czemś w rodzaju resursy, w któréj można było załatwić rozmaite interesa, pokrzepić ducha rozmową o najciekawszych kwestyach handlowych, a ciało pożywieniem przyrządzoném podług wszelkich przepisów obowiązujących prawego izraelitę.
Gwar tu panował wielki, to téż dyskutowano jednocześnie o licznych a różnorodnych kwestyach. Berek chwytał chciwie oderwane frazesy téj ogólnéj rozmowy, zachwycał się niemi, i podziwiał bogactwo najświeższych wiadomości i ostry, gryzący dowcip obecnych, którzy przyczepiali łatki najpoważniejszym firmom; jak prorokowie przepowiadali bankructwa, wymówienia, lub zmniejszenia kredytu; opowiadali o dziwnie skombinowanych operacyach finansowych; o figlach kupieckich, o tém jak zleżały towar poszedł za najświeższy, jak zagraniczny omijając komorę, udawał z powodzeniem krajowy, jak ktoś urządził idealnie mądrą wyprzedaż, ile ten lub ów zarobił na pożyczkach sprzedawanych na raty...
Berek poznał, że to była prawdziwa akademia han-