. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
— Ny — a jak ma być? — u nas to jest bardzo prosty interes. Kupi się folwark i zara się sprzedaje lasu, to za tego lasu jest ziemia, potem się tego ziemie puści pomiędzy chłopy, albo pomiędzy niemce kolonisty, to za tego ziemie jest znowu w dubelt pieniądzów!... To taka mechanika jest... a samemu siedziéć, gospodarstwo zrobić — to nie interes.
— Dlaczego?
— Dlatego nie warto jest, że raz to się uno urodzi, a trzy razy to się nie urodzi; po drugiego co cene kiepskie jest na zboże, po trzeciego, co te chłopy, to bardzo paskudne grubijany się teraz zrobili, żadnego posłuszeństwo nie znają, a przytem, nawet takie głupie bydło jak krowa, albo kuń, to lubi zrobić głupstwo i zdechnąć — a co się po nim zostanie — cała sukcesya kawałek skóry i ogon! — to zysk! bardzo ładny zysk!
Stein rozśmiał się.
— A właśnie — rzekł — ja kupiłem folwark na to, żeby gospodarować, żeby tam mieszkać.
— To nie może być! jaśnie pan potrzebuje to nie zrobić.
— A to dlaczego?
Berek zawahał się — Stein nastawał.
— No, dlaczego? powiédzże otwarcie — bardzo proszę.
— Dlaczego?... dlaczego? ny, ja powiem... przepraszam, bardzo grzecznie przepraszam, co przez urazy, takie słowo powiem, ale... ja nie wiem, ja tak słyszałem... może tamte łajdaki zełgali bez złość?...
— Ależ co? — o co idzie?
— Ny, ja bardzo przepraszam jasnego pana, ale tamte drugie łapserdaki gadali co jaśnie pan jest... z naszych.
— Więc cóż tego?
— Ny — co? to jasnemu panu nie warto gospo-