Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.




III.

O

Onufry Bolibrzuch, w przeciągu długiéj gospodarskiéj i życiowéj praktyki, miał doświadczenia wiele, a sąsiedzi lubili go słuchać.
To téż nazajutrz po odjeździe naszych staruszków, przed chatą Onufrego zebrała się gromadka spora. Nie dziw, wyjazd ten bowiem był w dziejach wioski epoką, bo rodzina dawnych właścicieli od Bóg wie jakich czasów w téj wiosce siedziała, i nikt z najstarszych ludzi zmian takich nie pamiętał.
Onufry przed chałupą stał i kosę klepiąc, w milczeniu przysłuchiwał się gwarnéj rozmowie.
— A co to Onufry nie gadają nic? zapytał go jakiś młodszy chłop.
— Bo lepiéj nie gadać, niż pleść jeno trzy po trzy, co się kupy nie trzyma! odparł ostro stary.
— Cośta bardzo markotni, moi złoci, odezwał się gospodarz Walenty.
— A juści tańcować mam? Wam to jeno zawdy wesołość w głowie! chocieśta stare kiej grzyb, nieprzymierzając.
— Ta i co — płakać będę? — Chleb, Bogu dzięka je — ziemia święta rodzi.
— Ha — no, juści tak — jak se gębę napchata, to