Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.
NOWY DZIEDZIC.
155
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

już wam dość. Toć i moja łysa kobyła to samo potrafi, i ona taka mądra!... I insze ludzie także, najeść się — wyspać się i skutek...
— A cóż mamy robić? my proste chłopy, do nijakiéj tam mądrości nam nie pasuje sięgać.
Onufry ręką machnął.
— Patrzyta oczami i nie widzita — rzekł — dyć tera przewrót świata nastaje. Ot i naszych starych dobrych państwa niema, a kto je wie, kto tu przyjedzie? jaki tu nowy nastanie?
— Pono zyd.
— Ano juści zyd, — tera oni do wszystkiego najpierwsze — jak jeno co do sprzedania, to wnet kupią, bo u nich pieniędzy jak lodu...
— Ale gadają — ozwał się jakiś chłop — że to zyd nie prosty — jeno taki miemiecki — aligant...
— Bóg go tam wie — toć go przecie nikt z nas nie oglądał.
— Dowiemy się wnet.
— A zkąd?
— O! patrzajta na drogę, jaki kurz śkaradny od Przewalinki, musi ktoś jedzie ztamtela.
Onufry oczy ręką od słońca zasłaniając, wpatrywał się w punkt czarny na drodze. Punkt ten powoli posuwał się ku wsi, a nad nim duży tuman kurzu się wznosił.
Zdawało się chłopu, że jakiś znajomy ekwipaż poznaje.
— To je nasz pachciorz! — zawołał — Berek jedzie!
Chłopi wytężyli wzrok.
— A dyć Berek; sprawiedliwie że Berek i jakoś mu musi być pilno do chałupy, bo okrutecnie śkapę pogania.
— Berek! Berek! — zawołali chłopi.