. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
ke, mnie doktór powiedział, żeby ja sobie koniecznie resorów sprawił. Un powiedział co bez resorów, mogę sobie, broń Boże, zrobić feler na wątrobę. Niech moje wrogi mają taką słabość!!! Niech lepiéj im się feler zrobi. Aj... aj... panie kimorniku, ja panu co powiem, że taki feler, broń Boże, to jest bardzo głupi interes.
Uporządkowałem papiery i tegoż dnia na noc puściłem się w drogę.
Samego Sakowicza nie było w domu.
Zrobiłem zajęcie, oddałem ów wolant, konie i uprzęż pod dozór i już miałem odjeżdżać, gdy wyszła do mnie pani domu, mój niegdyś ideał, modrooka Anielcia.
Utyła trochę, zmieniła się, ale jeszcze była piękna.
Na jéj widok serce moje uderzyło żywiéj, rumieniec na twarz wystąpił. A gdy spojrzała na mnie załzawionemi oczami, gdy szepnęła „panie Józefie nie gub nas pan,” to uczułem, że nogi chwieją się podemną, żem gotów największe głupstwo zrobić. Człowiek zawsze ma słabość do wspomnień.
— Wybacz pani — rzekłem, — ale smutna powinność...
— A tak, — odrzekła — ja do pana nie mogę miéć żalu, nie mogę nawet miéć żalu do pana Fajna, tu nikt nie winien, tylko mój Jaś... mój mąż. Lekkomyślny jest trochę, grosza nie szanuje.
Nie dokończyła, bo płacz przerwał jéj mowę, próbowałem pocieszać, Abram także perswadował jéj po swojemu.
— Za pozwoleniem, czego pani płacze? Te dwa kobułe co pan kimornik zajął, to więcéj owsa zjedzą niż une same warte, a wolant? Co to jest wolant?! wielgie mecyje!.. ja pani nastręczę drugi jeszcze lepszy. Ot dalibóg niéma sobie co martwić, w handlu to różnie się przytrafuje, niech sam pan kimornik poświadczy.