. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Niezadługo téż, kilkanaście furmanek przywiozło ze stacyi kolei liczne bagaże, paki i meble, z któremi przyjechał również ów lokaj, znajomy Berka z poprzedniego rozdziału — i pies, ten wielki straszny pies, na sam widok którego Berek Szczupak, pomimo wielkiéj odwagi, doznawał dreszczów śmiertelnych.
Z tego téż powodu, od owéj chwili Berek rzadziéj do dworku zaglądał, gdyż pies od rana do wieczora leżał na ganku nieruchomo, milczący jak sfinks, i tém milczeniem jeszcze bardziéj straszny.
Nareszcie, przygotowania się skończyły, w odświeżonym domku ustawiono meble, bogate lustra i obrazy zawisnęły na ścianach, i oczekiwano przyjazdu nowych właścicieli.
Nadszedł dzień, w którym nowy dziedzic miał objąć Stasin w posiadanie, a raczéj zamieszkać już na swojém własném terytoryum.
Panna Regina klaskała w ręce radości, jak dziecko, na samą myśl, że niedługo ujrzy tak upragniony ogród, pola, łąki i las, a ojciec jéj snuł plany reform agronomicznych. On właśnie miał pokazać zacofanéj szlachcie co to można zrobić! miał jéj zaimponować swoim folwarkiem, który będzie najpiękniejszą, wzorową formą na całą okolicę, na cały kraj nawet.
Dlaczego nie? kiedy właściciel zamierza tu wprowadzić wszelkie innowacye, wszelkie ulepszenia i zdobycze postępu.
Wprawdzie ten właściciel sam, osobiście, nie wiele się zna na gospodarstwie, i oprócz luźnych wiadomości poczerpniętych z książek i pism specyalnych, gorączkowo i w obfitości czytanych, innych informacyi nie posiada, ale silnie wierzy w przysłowie że „nie święci garnki lepią” — a powtóre, ma przecież przy sobie fachowego agronoma, w osobie pana rządcy.
Ten pan rządca, to w swoim rodzaju był geniusz,