. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
go geniusza z Niemiec; — a że las domagał się również urządzenia prawidłowego i reformy, przeto potrzeba było znowuż sprowadzić uzdolnionego leśnika, ma się rozumiéć także z Niemiec.
Tym więc sposobem, w krótkim stosunkowo czasie, oprócz głównego rządcy pana von Knocha, znalazł się w Stasinie mechanik pan Windt, ekonom pan Feld i leśniczy pan Sturm, którzy naturalnie przywieźli z sobą panią Windt, panią Feld i panią Sturm, oraz ilość dzieci, illustrującą wymownie statystykę przyrostu ludności rasy germańskiéj.
Żydkowie z miasteczka zawistném na tę inwazyę spoglądali okiem. Czuli się oni pokrzywdzonymi w swych prawach i przywilejach, tak naturalnych przecież. Jakto? — wołali — dziedzic żyd, a rządca nie żyd, ekonom nie żyd, leśniczy nie żyd, pachciarz na stanowisku swém zachwiany! ogród żydowi nie wydzierżawiony, a podobno i zboże bezpośrednio ma być sprzedawane!! I to jest żyd — to jest dziedzic starozakonny! to prawe dziecię Judy, prawnuk patryarchów?!
Takie pytania zadawali sobie żydzi najbliższego miasteczka. Stein był przedmiotem ciągłéj ich rozmowy. Zastanawiała ich kwestya jak się zachowywać będzie, czy zakupi pierwsze miejsce w synagodze, czy spełniać będzie religijne przepisy, czy zechce należéć, do różnych składek na cele ogólne zbieranych.
Naturalnie były głosy pro i contra, lecz trudno było coś stanowczego przepowiedziéć. — Berek Szczupak, który jako pachciarz, mógł mieć względnie najlepsze informacye, dyskretnie milczał i półsłówkami tylko odpowiadał, gdyż szczegółowo wytkniętego planu miéć nie mógł; dotychczas kombinował jeszcze i wyczekiwał, co mu okoliczności czynić każą.
Berek oportunistą był w swéj polityce i dobrze zazwyczaj na tém wychodził — a przytém, kiedy potrzeba gadatliwy — w innych okolicznościach umiał język za zę-