. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
potrzebne. My przyjechali powiedziéć, co kużda rzecz koszerna u nas się w miasteczku zdybie i kużdy z wielgiem chęciem taki interes sprzedaje — my przyjechali powiedziéć, co u nas jest wielki rabin, bardzo uczony w biblii i nabożny, a jak na człowieka przyjdzie słabość, to un tylko jedno słowo powie, a już to słabościów niema! — Un wielkie mądrości ma, do niego się husyty zjeżdżają o dwanaście, o piętnaście mil drogi! My przyjechali powiedziéć, co u nas kahał swój jest, co my bierzemy podatek od sól, od mięso, od drożdżów, przez to co nam potrzeba pieniądzów na bardzo biedne żydki i na różnych interesów. To my przyjechali powiedziéć...
Stein zamyślił się; młodszy Feinsilber rzekł pokornie.
— Niech my usłyszymy jedno słowo jaszniego pana, wielka biedność tera między naszemi jest...
— Hm... jabym wam dużo słów chciał powiedziéć — ale czy posłuchacie mojéj rady... wy jesteście...
— Wiem, wiem, my jesteśmy wielkie grubiany i zabobonniki — odezwał się stary Abram — wszystkie żydy warszawskie, co niosą kapelusz na głowę i tryfne mięso jadają, to o nas tak mówią. Niech Berek powie, przecie on nieraz do Warszawy jeździł!
— Nie, moi panowie, tylko wy jesteście zacofani...
— Zacofane! sy git, niech my będziemy zacofane, kiedy w biblii stoi żeby my takie byli... Panowie nie są zacofane to prawda — ale czy panowie są prawdziwe żydy, to ja nie wiem czy prawda; czy panowie są katoliki? to ja wiem, że nie prawda; a co panowie są po prawdzie? to ja wcale nie wiem. Przepraszam jasznie pana, co ja takie słowo powiedziałem, ale stary Abram już ma siedmdziesiąt lat i dwanaście delikatnych prawnuczków, moje syny już mają siwe brodów, to ja rachowałem co mi jasznie pan moje śmiałości daruje.