Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.
190
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Jednak w sąsiedztwie już żyta sprzątnięto.
— To nie dowód; głupie, barbarzyńskie gospodarstwo! Zielone zboże zwieźli do stodół i cieszą się, że cóś mają; zobaczymy późniéj jaka będzie waga tego mokrego zboża!
— O bezwątpienia, zobaczymy proces gnicia zboża na polu.
Niemiec znów wargi przykryzł, Stein szykanował go daléj. Co prawda, już mu się wydatki trochę przykrzyć zaczęły, już go nudziła wieś — a przytém deszcz ciągły, wreszcie rozmowa z córką, wprowadziły go w najfatalniejszy humor.
Niemiec sam nie wiedział co myśléć o tak nagłéj zmianie.
— Więc pan nie przyznajesz mi kompetencyi nawet w tym wypadku, na którym się pozna lada chłop ze wsi?
— Co to ma do kompetencyi? — deszcz pada, cóż wielkiego! co rok tak bywa przecie, przepada, obeschnie i znów będzie pogoda, — ja nie wiem o co panu właściwie idzie? Niech pan krytykuje podstawowe rzeczy, grunt gospodarstwa, i owszem, bardzo proszę, jeżeli...
— Jeżeli znam się na tém? chciałeś pan powiedziéć.
— No... zapewne.
— Otóż ja przyznaję, że się nie znam na tém, i w to się wdawać nie będę — ale jest inna specyalność, w któréj mi pan prawdopodobnie nie zaprzeczysz pewnéj kompetencyi?
— O cóż idzie?
— Tą specyalnością jest rachunkowa strona przedsiębierstwa. Trzeba panu wiedziéć, że cyfry to moja wrodzona słabość; z buchalteryą, z księgami obchodzić się umiem doskonale, i mogę pana zapewnić, że pod tym względem nie ustąpię żadnemu najbardziéj nawet specyalnemu agronomowi...