Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.
200
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— To téż jasno gadam, żeby to ogniste jasności zapaliły! Chcę zboże siać, żyto i pszenicę, a przecież śmieci trudno w rolę rzucać, bo jak zasiejemy śmiecie, to będziemy zbierali... nawet sam nie wiem co będziemy, z przeproszeniem, zbierali, do milion kroć zajęcy!...
— Cóż mi pan mówisz?... przecież mamy swoje zboże...
— Niechże téż pan dziedzic pójdzie sam do stodoły i obaczy co mamy. Nawet parobcy na ordynaryę tego nie zechcą, bo Bogiem a prawdą — nie przymierzając, insza świnia, chociaż i świnia, to lepszego pośladu dostanie, niż to u nas celne ziarno! Żeby temu śwabowi wszystkie ćtyry nogi połamało, z jego rządcostwem, jak on nam tu niemieckie żniwa wyprawił, że się tylko szelmy chłopy po chałupach śmieją, aż w nich leluty trzeszczą z uciechy!
— No, ale pan gadasz tylko, mój panie, i klniesz, a to nam nic a nic nie pomoże, trzeba przecież coś radzić.
— Tu, proszę pana, rada krótka — a co się tyczy mego klnięcia, to żeby się człowiek nie wypomstował — nie nakrzyczał, to by się w nim żółć całkiem zapiekła i wszystkie humory by mu w wątrobę wleźli, do starego psa!
— Panie Szpagaciński, gadajże pan raz nareszcie spokojnie, jak człowiek, i bez przekleństw.
— Niech mi ozór skręci, niech mi tak gęba spuchnie jak obora, jeżeli marne słowo powiem... Krótka rada, sto dwadzieścia korcy wysiewu, sto dwadzieścia korcy zboża kupić, i po krzyku, i żebym pękł na dwoje, tak drugiego sposobu nawet sam stary dyabeł nie wymyśli.
— Sto dwadzieścia!?
— Jak orzech zgryzł, panie, sto dwadzieścia, inak ani rusz; ale jak naszem ziarnem siać będziemy to szkoda roboty, grunt się tylko próżno zapaskudzi — dudka