. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
na kościele wygramy... żebym tak w ziemię wrósł po same kolana.
— Zkądże wziąć teraz?
— A Berek? od czego ten z przeproszeniem, niedowiarek, tu siedzi? Zara bym go tknął w biedkę jak czop w beczkę i niech lata po świecie za zbożem! Letki szelma jest, nie narobił się, to niech lata po folwarkach. Posłać go, panie, niech bestya jedzie na złamanie karku, i skutek!
Stein nie słuchał już daléj, powrócił do domu i zaraz po Berka posłał.
Usłużny przedtém aż do zbytku pachciarz, tym razem jednak odpowiedział, że czasu niema, że dopiero za godzinę przyjść może.
Wiedział on dobrze, że sytuacya się zmieniła, przedtém on sam prosił, żeby usługi jego przyjęto, dziś jego proszą o nie.
Do pewnego stopnia był już panem sytuacyi.
Kwestya z kupnem nasienia była ułożona z góry i, co prawda, Berek szedł teraz grać rolę aktora, w sztuce, któréj był rzeczywistym autorem i reżyserem zarazem.
Jakkolwiek zboże zebrane było fatalnie, niemniéj jednak po oczyszczeniu dokładném, na siew chociaż w części mogło się przydać, ale imć pan Berek, poznawszy słabość Szpagacińskiego do kminkówki, tym niekosztownym środkiem zyskał w nim sobie bezwiednego sprzymierzeńca.
Szpagaciński tedy zapomocą wszystkich dyabłów i piorunów, wytłumaczył dziedzicowi, że zboże nie zda się na nic, i że trzeba do siewu kupić koniecznie inne ziarno. Naturalnie, któżby się mógł zająć takim sprawunkiem lepiéj niż Berek?
On swego dziedzica tak pokochał, że każdą ofiarę dlań poniesie; każdego poświęcenia dokona, byle mu tylko w potrzebie dopomódz. Już raz ułatwił mu kre-