. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Szpagaciński otrzymuje dyspozycyę, wedle któréj, nazajutrz rano, skoro świt, wydać ma Berkowi ze śpichrza na jego furmanki, ośmdziesiąt korcy żyta i czterdzieści korcy pszenicy, stanowiące właśnie przedmiot świeżo zawartéj tranzakcyi.
To wszakże jest dopiero połowa interesu. Następuje teraz druga, ważniejsza, idzie o zboże do siewu. Trzeba je kupić, kupić dobrze i prędko, a głównie prędko, gdyż czas już wielki i nie można siewu opóźniać.
Berek nie potrzebuje nawet wielkiéj elokwencyi aby przekonać Steina, że bylejakim ziarnem siać nie można i że trzeba się postarać o wyborowy gatunek.
Rzecz to przecież wiadoma. Berek radzi téż żeby zamiast zwykłego zboża, zasiać coś fajn, to się już w drugim roku sowicie opłaci. Wprawdzie kosztować to będzie nieco drożéj, ale korzyści są zbyt widoczne, żeby się przed różnicą ceny cofać.
Sam zresztą Stein czytając książki i pisma rolnicze, spotykał się ze zdaniem, że z dobrego siewu bywają dobre sprzęty.
Idzie więc tylko o kwestyę wyboru ziarna.
Wezwany jest do rady Szpagacińśki, który głosuje w ten sposób:
— Żebym tak do domu trzeźwy nie doszedł, jak ze wszystkich żytów, jakie kiedykolwiek w mojém życiu siewałem, nie jest najlepsze anyżowe... tfy! do-ciężkiego licha, chciałem powiedziéć probśtein.
— Aj waj! zawołał Berek radośnie — ja tu wiem co w jedne miejsce jest takiego probśtajn, co jak un wyrośnie, toby się z niego nawet wielki kozak z kuniem i pikiem schował, ziarnka uno ma tak duże jak bober, a mąka to z niego taka biała, że na najpiękniejszy kugiel zdać się może. Szlachcic trochę się droży z takiém cenném ziarnem, nawet nie lubi go sprzedawać, żeby się taka rarytna rzecz nie rozmożyła bardzo w okolicy, no — ale od czego Berek? Ten zawzięty szlachcic niko-