Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.
NOWY DZIEDZIC.
207
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

wtarzać; mając przyrzeczony poczęstunek, zaczęli dźwigać ciężkie wory i wysypywać zboże w alkierzu.
Po ukończeniu téj czynności, podchmieleni dobrze, pojechali do domu, przyśpiewując sobie i urządzając „rzymskie wyścigi” na wozach, że aż błoto im na twarz bryzgało. Po odjeździe chłopów, obaj znakomici finansiści przystąpili do najważniejszéj części interesu, to jest do zamiany zaśniedzonéj pszenicy na celną kostromkę, a lichego żyta na doskonały, fain probstein, w którém, gdy wyrośnie, kozak z „wielkim pikiem” i z koniem może się schować.
Operacya zamiany z pozoru niepodobna prawie do wykonania — nie była jednak tak dalece trudna. Berek i Lejzor, przy pomocy pani Lejzorowéj i młodego wyrostka, mierzyli to samo zboże i przesypywali je w inne worki, na czém się cała operacya skończyła. Poczém finansiści uścisnęli sobie dłonie, w trzech słowach umówili się o udział w spółce i pan Berek, nie zapomniawszy zaopatrzyć się w próbki rzeczywiście ładnego zboża, odjechał.
Wszakże, jako mądry dyplomata, nie pokazał się w Stasinie zaraz, lecz przyjechał dopiero nazajutrz. Zabłocony, zmęczony i w stanie pożałowania godnym, stawił się we dworze. Stein oczekiwał go bardzo niecierpliwie i zaraz zapytał:
— No jakże tam, Berku, masz ów probstein?
— Of majne munes, niech jemu dyabli wezmą, kto tego probstajna wymyślił! ja już wszystkich kościów i gnatów swoich nie czuję. Co ja się najeździłem, naprosiłem, natargowałem, nim ja takie ziarno mogłem dostać. Te nasze ślachte to jest bardzo chytre i zazdrosne jeden przeciwko drugiego. Un wcale nie chciał słuchać nawet o ten probstein — no, ale już ja tak wykręciłem ze swojem głowem, co un musiał sprzedawać. Oj waj, oj waj, kto mnie powroci moje zdrowie co ja straciłem.
— Już zdrowie! zkądże znów? co ci się miało stać?