Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.
208
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Wielmożny pan nie rozumie tego interesu, ale ja pracowałem z gębem, z głowem, z językiem, z rękami, a com sobie utrząsł na takie paskudne drogie, to już nawet nie chce tego rachować. Patrz pan dobrodziéj tu jest próbka jakie to psienice, jakie żyto — oj waj to nie zboże, to ztoto, na niego jedne kapke deszczu nie było.
— Rzeczywiście ładne zboże — rzekł Stein przeglądając próbki.
— Co to ładne? co to ładne? to rarytne! to sam cymes, to nie ziarnko tylko same perłów jest!
— A kiedyż dostarczą nam to zboże?
— Dziś w nocy, żebym ja tak zdrów był, jak zgodziłem chłopy na całą noc.
— Niepotrzebnie — przecież nasi ludzie mogliby pojechać i przywieźć.
— Pańskie ludzie? no co? za co psuć swoje konie na takie paskudne drogie? a pańskie fornale téż mają co do roboty, ja zgodziłem chłopy — uni samo prawie do tego jest; takie chamy to nawet lubią się chlapić w błocie.
Długo jeszcze perorował Berek, zachwalając zalety nowo nabytego zboża, opowiadając dziwne rzeczy o tém, z jakim to trudem ciężkim i wysiłkiem to zboże zostało nabyte. Opuszczając nareszcie progi dworu, imć pan Szczupak unosił w zatłuszczonéj kieszeni rewers Steina na bardzo pokaźną sumkę.
Dobrze po północy nadeszły fury ze zbożem. Szpagaciński otworzył spichrz i przyświecał latarnią, zboże wysypano, chłopi odjechali i nawet nikt z dworskich ludzi nie wiedział zkąd przyszedł ten transport.
Na drugi dzień rano, sam dziedzic do spichrza się udał.
Był tam już Szpagaciński i odmierzał żyto do siewu, które zaraz fornale zabierali na wozy.