Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.
212
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Rzecz dziwna... Naprzód chociaż pan straciłeś, nie straciłeś jeszcze wszystkiego, wszak prawda?
— No, mój panie, ja nie byłem taki waryat, żebym cały majątek miał wsadzić w ten kochany kawałek naszéj piasczystéj ojczyzny...
— A widzisz pan, ja wiem żeś nie taki waryat — ale obejrzyj się do koła, iluż to masz ludzi, dla których ów kawałek ziemi piasczystéj jest wszystkiém, jest i pamiątką i chlebem i przedmiotem ukochania wrodzonego, wyssanego z mlekiem matki. Cóż pan powiadasz o nich, gdy czują jak im się grunt pod nogami chwieje, jak nieubłagana konieczność losowa wydziera im z rąk te zagony garbate, z któremi od dzieciństwa się zrośli?...
Stein milczał.
— Powiadasz pan — mówił daléj pan Adam — żeś nieszczęśliwy, bo Szpagaciński się spija, las ci niszczą, a żydzi zdejmują z ciebie siódmą skórę; a co powiész o takich, którym już niema co niszczyć? z których nie siódmą ale dwudziestą siódmą skórę już zdarli, i którzy pomimo tego nie dają za wygraną, trzymają się do ostatka, krzepią na siłach i duchu. Pan masz jeszcze majątek inny, który zapewni ci byt wygodny, a oni podobnéj rezerwy nie mają...
— Ja nie rozumiem tych ludzi — rzekł Stein.
— Pod jakim względem?
— Dlaczego oni do licha tych folwarków paskudnych nie posprzedają? Dlaczego zamiast żyć wygodnie grzebią się tu w piasku, jak kury w śmieciach, i znoszą tyle przykrości — kto im każe?
— Otóż w tém sęk... są przekonania pewne...
— To jest głupi interes, ja téż miałem przekonania, myślałem że coś zrobię — tymczasem...
— Sprzykrzyło się panu.
— Cóż pan chcesz? przecież człowiek niema żela-