Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.
NOWY DZIEDZIC.
215
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Szynkarza żyda we wsi niemam, gdyż wydzierżawiłem propinacyę dawnemu memu karbowemu, mam w folwarku porządek, cichość i spokój, z chłopami jestem zawsze w zgodzie — i co się tyczy moich własnych interesów, nie mogę miéć do żydów żadnéj a żadnéj pretensyi...
Stein spojrzał na szlachcica szeroko otwartemi oczyma.
— Mojém zdaniem — mówił daléj pan Adam — to jedyny i niezawodny środek; a cóż z tego przyjdzie panie Stein, że zasiadłszy sobie przy kieliszku wina, biadać będziemy i narzekać, że lichwa nas trapi, a skończywszy butelkę pójdziemy: pan do swego Berka, ja do swego Icka, i pożyczymy od nich pieniędzy?
— Prawda, pan masz słuszność, ale gdyby wszyscy postępowali według pańskiéj metody, cóżby się wówczas stało z tymi biedakami?...
— Z kim?
— No... Z tymi Berkami naprzykład i ich braćmi, zaludniającymi nasze małe miasteczka.
— Nie lękaj się pan; konieczność uczy rozumu, ona toruje nowe ścieżki życia. Tak i w tym razie, kogóż będzie eksploatował, choćby naprzykład pański Berek Szczupak, jeżeli nikt mu wyzyskiwać się nie da?
Wejście panny Reginy przerwało rozmowę.
— Proszę ojca — rzekła — mamy świeże pisma... to jedno co jeszcze łączy nas cokolwiek z ucywilizowanym światem, z ludźmi. Ale, wie ojciec co? mnie przyszła pewna myśl...
— Genialna zapewne?
— W każdym razie niezła.
— No, no, słucham, mów moja córeczko.
— To sekret, proszę ojca...
— Ja nie przeszkadzam państwu bynajmniéj — rzekł gość — w téj chwili miałem właśnie pożegnać pa-